W mediach ostatnio dużo czasu poświęca się sytuacji demograficznej naszego kraju. Mnie bardzo interesuje to zagadnienie. Jestem mamą dwójki dzieci, marzy mi się jeszcze jedno lub dwa. Dlaczego nie realizuje tego marzenia?
Dla mnie posiadanie większej ilości dzieci sprawia, iż muszę
całkowicie zrezygnować z pracy zawodowej. Dzieci wymagają dużej ilości czasu. Często chorują, trzeba z nimi
chodzić do ortopedy, stomatologa, na bilanse okresowe, a niektórzy rodzice muszą jeszcze chodzić z
dziećmi na zajęcia z gimnastyki korekcyjnej czy do logopedy. To wszystko są
nieobecności w pracy, a im więcej dzieci to więcej nieobecności w pracy, czego
pracodawcy nie chcą i nie zatrudniają matek z małymi dziećmi. Jeśli nawet zdarzają się tacy co zatrudniają,
to proszę postawić się na miejscu kobiety z czwórką dzieci. Cały dzień spędza w
pracy. Po pracy musi zrobić zakupy. Przychodzi do domu, a tam rzuca się na nią
ta czwórka dzieci. Każde z nich ma jakiś problem do rozwiązania: prace domową,
podarte spodnie i stłuczone kolano, kłótnie z koleżanka itd. Jest godzina 22 gdy to ogarnie, a zostało
jeszcze gotowanie, pranie i sprzątanie. Przy czwórce dzieci pranie na pewno
musi być wykonane codziennie nie mówiąc o tym jak wielki garnek zupy należy
ugotować. Taka kobieta kadzie się spać o drugiej w nocy i wstaje o szóstej
rano. Ja i wiele moich koleżanek mówi dziękuje, gdy pomyśli sobie, że tak ma
wyglądać ich życie.
Posiadanie trójki czy czwórki dzieci eliminuje kobietę z
rynku pracy na przynajmniej dziesięć lat, do momentu kiedy dzieci stają się na tyle
samodzielne, że są wstanie same pójść do szkoły, odrobić lekcje, posprzątać,
uprać i zrobić sobie coś do jedzenia, czyli przejąć choćby po części obowiązki
matki. Wiem, że niektórzy powiedzą, że ojciec powinien dzielić z matką
obowiązki domowe. Rzeczywistość niestety w większości domów wygląda
następująco: mężczyzna zarabia więcej od kobiety, więc rodzina nie może
pozwolić sobie na to by utracił prace, zwłaszcza ta wielodzietna. Ojciec zarabia więcej, wiec często i pracuje
dłużej. Mojego męża nie ma całymi dniami, więc cały trud wychowania dzieci
spoczywa na mnie. Ja nie mam niestety
mamy ani babci, która byłaby na tyle dostępna, by choć przez chwilę móc pomóc
mi przy wychowywaniu dzieci. Wszystko muszę zrobić sama.
Załóżmy, iż mam ta czwórkę dzieci i zrezygnowałam z pracy na
te dziesięć czy dwanaście lat. Dzieci
chodzą już do szkoły i są już na tyle samodzielne, że chcę wrócić do pracy. Mam dwa lata doświadczenia zawodowego, a potem
dwanaście lat przerwy. Kiedyś biegle posługiwałam się językiem angielskim ,
znałam również język niemiecki i rosyjski, ale przez ten czas prawie wszystko
zapomniałam. Czy dostanę pracę w
zawodzie? Raczej nie. Będę musiała tak
jak wielu Polaków zmierzyć się ze smutną rzeczywistością i zastanowić się czy
lepiej być bezrobotnym, czy z tytułem magistra sprzedawać w sklepie.
Moim zdaniem to jest najważniejszy powód dlaczego ludzie nie
decydują się na większa ilość dzieci.
Karty wielkiej rodziny, czy płatne urlopy moim zdaniem są zapomogą nie
zachęta.
Ja bardzo chętnie zdecydowałabym się na kolejne dziecko,
gdybym miała pracę na pół etatu. Na
pół etatu nie przez rok po powrocie z urlopu macierzyńskiego, ale przez te
dziesięć czy dwanaście lat. Taka praca
rozwiązałaby większość moich problemów. Pół dnia miałabym wolnego, więc byłby
czas aby ugotować, posprzątać, zrobić pranie czy pojechać z dzieckiem do
dentysty. Praca na pół etatu dałaby mi
ciągłość zawodową. Wiem, ze ciężko w tym czasie byłoby mi „robić karierę”, ale
później czemu nie? Byłaby pracującą matką, a nie „kurą domową” bo tak niestety
postrzegane są kobiety, które zajmują się domem i dziećmi.
Ja już prawie rok czasu szukam takiej pracy, niestety bez
pozytywnego efektu. Mam na tyle dogodną sytuację, że mogę wrócić do mojego
obecnego pracodawcy, ale na cały etat. Pojawiają się czasem ogłoszenia o pracę
na pół etatu, ale na rok na zastępstwo. To mnie nie interesuje, gdyż nie chcę
po roku szukać następnej pracy.
Pracodawcy jeśli mają wolne stanowisko wola zatrudnić jedną
osobę niż dwie na pół etatu. Mam
znajomych w zachodnich krajach Unii Europejskiej i tam wiele kobiet pracuje na
pół etatu, dzieląc przy tym pracę zawodową z obowiązkami wobec rodziny. Państwo
Polskie powinno zachęcić pracodawców do zatrudniania na pól etatu. To ma wiele
zalet dla pracodawcy: prawie zawsze ma pracownika. Nie ma problemów z tym kto
wykona daną pracę, gdy np. jeden pracownik chce iść na urlop lub się
rozchorował. Jedna osoba oczywiście nie
może zrobić w tym samym czasie tyle co dwie, ale jest w stanie zając się
najbardziej pilnymi rzeczami. Zatrudniający śpi spokojniej, gdyż wie, że jeśli
jeden pracownik mu się rozchoruje w najbardziej pracowitym okresie, to zostaje
mu jeszcze ten drugi.
Drugim bardzo ważnym zagadnieniem, do którego nie przykłada
się zbyt wielkiej wagi, a stanowi znaczną przeszkodę w tym aby rodziło się
więcej dzieci jest to jak postrzega się kobietę, która rezygnuje z pracy
zawodowej i zajmuje się tylko dziećmi. Ja uważam, iż kobietom, które mają duża
rodzinę powinno się dawać medale i w ten sposób doceniać ich ciężką pracę.
Społeczeństwo uważa jednak inaczej! Kobieta, która nie pracuje uznawana jest za
leniwą, dająca zły przykład swoim dzieciom itd.. Uważam,
że tutaj wielką rolę do spełnienia mają media. Powinny częściej pokazywać, jak jedna osoba w rodzinie rezygnuje z pracy
zawodowej na rzecz swojej dużej rodziny, ale ta rodzinna nie powinna być
przedstawiana jako biedna, czy patologiczna, a wręcz odwrotnie.
Na koniec moich przemyśleń pozostawiłam aspekt finansowy. Utrzymanie wielodzietnej rodziny, zwłaszcza gdy jedno z rodziców nie pracuje jest wyzwaniem. Uważam, iż ulgi finansowe powinny być na tyle wysokie, aby opłacało się mieć dzieci. Wątek ten postaram się rozwinąć innym razem.
Co Ciebie drogi Czytelniku zachęciłoby do posiadania dużej, wielodzietnej rodziny?